Pytacie, co to za zmiany? Ogromne!

Wybaczcie, że od jakiegoś czasu byłam dość tajemnicza, ale pierwsza połowa tego roku to był jakiś kosmos. Chyba jeszcze nigdy tak dużo się w moim życiu nie działo, nie byłam tak zapracowana i rozjeżdżona równocześnie. Musiałam sobie to wszystko dobrze poukładać i dziś chcę się podzielić z Wami kilkoma radosnymi nowinami!

Po pierwsze: zaręczyłam się!

A raczej: zaręczyliśmy się! Nie ma tu co dużo pisać - gdy w lutym polecieliśmy z Marcinem na weekend do Aten, żeby złapać trochę słońca, podjęliśmy jedną z najważniejszych decyzji (jeśli nie najważniejszą!) w naszym życiu. W sobotę wieczorem, dokładnie w naszą pierwszą rocznicę, na wzgórzu Filopappos Marcin zaproponował mi założenie rodziny i wspólną drogę przez całe dalsze życie :) Tak, zgodziłam się bez zająknięcia, bez zastanawiania i żadnego wahania. Prawda jest taka, że tę decyzję każde z nas podjęło już dużo wcześniej, a Marcin jedynie czekał na jakieś naturalne i sprzyjające okoliczności. Stwierdził, że gdyby wymyślił specjalną kolację, wyjście do restauracji, albo coś innego w ten deseń, na bank bym się domyśliła. Uznał, że trzeba wybrać najbardziej naturalne środowisko, czyli w podróży. No i nie da się ukryć, że trafił w dziesiątkę! ;)

Czy się domyślałam? Nie. To znaczy czułam, że jakoś wkrótce to pewnie nastąpi, ale że akurat wtedy - nie. To był chyba najwspanialszy moment w moim dotychczasowym życiu:)

Pracowałam na dwa etaty, ale teraz potrzebuję zwolnić

Teraz schodzimy trochę na ziemię, do tematów biznesowych. Rok temu rozpoczęłam pracę jako psycholog w organizacji, która zajmuje się diagnostyką zawodową (głównie młodzieży licealnej) i pomaga w aplikacji na studia za granicę. Bardzo dużo się tam nauczyłam i czułam, że realnie pomagam tym dzieciakom spełniać ich marzenia. Nie umiałam jednak zrezygnować ze swojej pirackiej pracy, więc każdy urlop spędzałam na wyjazdach z grupami, do tego wyrabiałam nadgodziny, żeby tego urlopu mieć jak najwięcej. Gdy w marcu ogarnęłam (tylko w ciągu tego jednego miesiąca!) 3 wyjazdy (Barcelona i dwa razy Londyn), a chwilę później szykował mi się kolejny, powoli czułam coraz większe zmęczenie. Zdarzało mi się z biura jechać na lotnisko, pilotować wyjazd i po 4 dniach z lotniska jechać znowu prosto do biura, co - jak możecie się domyślić - dało mojemu organizmowi nieźle w kości. No bo ile można niedosypiać i funkcjonować na najwyższych obrotach?

Kiedy więc przyszedł maj, następne wyjazdy na horyzoncie, a do tego kolejne współprace około - blogowe, czy podróżnicze, z których tak bardzo nie chciałam rezygnować, bywały dni, kiedy pracowałam po 14, a nawet 16h. Najpierw w biurze minimum 8h, a potem siadałam przed komputerem  w domu i kończyłam w środku nocy. 

Ale jak można odmówić Bloceanii, która zaprasza Cię do udziału we współtworzeniu wielkiej kampanii dla Szwajcarii? Na blogu zobaczyliście dwa teksty,  ale w materii wyjazdowo - twórczej działo się bardzo dużo. Bo oprócz pracy przy tej kampanii zaczęłam dostawać różne zlecenia na  inne teksty,  pojawiły się ciekawe projekty około-podróżnicze i wyjazd do Czarnogóry - jak mogłam zrezygnować z czegoś, co sprawia mi tyle przyjemności? Byłam twarda, bo dobrze wiem, że nic nie przychodzi w życiu za darmo i każdy sukces wymaga ogromnej pracy. Wtedy też już wiedziałam, że czerwiec będzie moim ostatnim miesiącem w etatowej pracy, co pozwalało przetrwać mi ten trudny czas. 

Szwajcaria. Czas wytężonej, ale wspaniałej pracy i chwil takie jak ta!
Dnia 22 czerwca zamknęłam komputer i wyszłam z pracy po raz ostatni. Jak się czułam? Przyjemnie lekko, choć nie ukrywam, że łezka mi się w oku zakręciła, gdy pojawiła się Elabowa ekipa z kwiatami i prezentem na pożegnanie <3 Wróciłam do domu, otworzyłam wino, trochę sobie podumałam i porozkminiałam, a potem już tylko... Spakowałam walizkę i poleciałam do Londynu.


No właśnie, gdzie w tym wszystkim Londyn?

Badania Instytutu Gallupa pojawiły się kiedyś na moich studiach, a bardziej z tematem zapoznałam się pod ich koniec, wybierając jako specjalizację psychologię pracy i biznesu. Temat wrócił na moim seminarium magisterskim, a później zetknęłam się już z realnym narzędziem psychologicznym w pracy. Postanowiłam zainteresować się tym nim na poważnie i pojechałam na tygodniowe szkolenie, które jest pierwszym krokiem w kierunku certyfikacji. Nie będę Was tu jednak zanudzać psychologicznymi tematami - w odpowiednim czasie dam tylko znać, gdzie można będzie zgłębić ten temat ;)

Edit z 1 lutego: Moja nowa strona już działa! Jeśli interesuje Was tematyka rozwoju talentów, i wykorzystywania swojego naturalnego potencjału to zapraszam serdecznie na www.nataliakwiatkowska.pl 

Tak świętowałam zakończenie szkolenia :)

Co dalej? Sama jestem bardzo ciekawa!

Po pierwsze: będę żoną! Tak, nie mogę się doczekać, tak, przygotowania do ślubu już trwają :) Po drugie, wyjazdowe plany pirackie na najsmutniejszą porę roku znów zapowiadają się bardzo intensywnie, także jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, moja jesień będzie w tym roku ciepła i bardzo słoneczna! No i po trzecie, cały czas dzielnie się uczę, poszerzam swoją psychologiczną wiedzę, coraz więcej praktykuję i utwierdzam się w przekonaniu, że te studia to jednak dobrze wybrałam!

Mam nadzieję, że tegorocznych planów nic nie pokrzyżuje i w trakcie pisania dla Was podsumowaniu roku będę podekscytowana przynajmniej tak, jak teraz. Jeśli więc mogę Was o coś prosić - proszę, trzymajcie kciuki! :)
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę.  Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz