Jak już wiecie z moich nieustających narzekań (choć w tym semestrze trochę się hamuję), sesja jest tu czasem paskudnym. Naprawdę, jeśli ktoś jeszcze łudzi się, że w Hiszpanii to tylko wakacje i nicnierobienie, to niech szybko przestanie. Pierwszy egzamin, który pisałam we wtorek, przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia, niestety w złym tego słowa znaczeniu. Dlatego środa musiała być dniem totalnego odreagowania, bo nie istniała najmniejsza szansa, żebym rozpoczęła naukę do kolejnego starcia. A, że nadarzyła się okazja na wycieczkę... :)
Czytaj dalej