Pochmurne Alicante.

Jak już wiecie z moich nieustających narzekań (choć w tym semestrze trochę się hamuję), sesja jest tu czasem paskudnym. Naprawdę, jeśli ktoś jeszcze łudzi się, że w Hiszpanii to tylko wakacje i nicnierobienie, to niech szybko przestanie. Pierwszy egzamin, który pisałam we wtorek, przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia, niestety w złym tego słowa znaczeniu. Dlatego środa musiała być dniem totalnego odreagowania, bo nie istniała najmniejsza szansa, żebym rozpoczęła naukę do kolejnego starcia. A, że nadarzyła się okazja na wycieczkę... :)



W Alicante lądowałam we wrześniu, ale nie miałam wtedy czasu na zwiedzanie. Ominęła mnie też wycieczka erasmusowa, a sama wyjazdu nigdy tam nie planowałam (teraz już wiem dlaczego). Jednak gdy pojawia się  możliwość wypadu, nie można nie skorzystać. W środę o 8 rano ruszyliśmy z Kubą spod Mestalli. O 10.30 odebraliśmy jego siostrę z lotniska i pojechaliśmy zwiedzać. Poniżej przedstawiam Wam Alicante w trzech punktach.

1) Port

Miejsce bardzo kurortowe, sympatyczne dla oka, ale specjalnie nie powala. Jest przystań, kasyno, molo i trochę kwiatów. Jest i pięknie lazurowe morze! Taki o, wakacyjny obrazek :)

 
 

2) "Stare miasto"

Przejście zajęło nam 20 minut. Plac, katedra, cztery uliczki na krzyż. Zupełnie przeciętnie, jak na hiszpańskie klimaty.

 

3) Castillo de Santa Bárbara

Można wjechać windą z centrum miasta, my pojechaliśmy samochodem (na miejscu jest darmowy parking!). Na szczyt wzniesienia Benacantil można też dojść pieszo (166 m n.p.m), ale w upalny dzień wydaje się to być niezmiernie męczące ;) Warownia pochodzi prawdopodobnie z IX wieku, później służyła jako więzienie. Z góry rozciąga się przepiękny widok! Jak dla mnie, jedyne miejsce warte uwagi.

 
 



Zwiedzanie całego Alicante zajęło nam niecałe trzy godziny. W drodze powrotnej zdecydowaliśmy się na jazdę wybrzeżem, żeby zatrzymać się jeszcze w Calpe. Niestety zaczęło padać, więc udało się nam tylko zrobić szybkie zdjęcie - nie było mowy o wyprawie na szczyt, czy nawet krótkim spacerze.

Żadne zdjęcie przodem nie nadawało się do publikacji :D

Pochmurna środa z pewnością odebrała sporo uroku miejscom, które zobaczyliśmy. Chociaż z drugiej strony... do Walencji wjechaliśmy w strugach deszczu, a i tak było pięknie!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz