Pięć mitów na temat Erasmusa.

Wakacje, plaża, dalekie podróże i ciągłe imprezy. Zaliczanie przedmiotów "na piękne - erasmusowe - oczy" i same piątki za nicnierobienie. Fajnie by było tak pożyć za unijną kasę, prawda? By było. Ale nie jest. Obalam 5 mitów na temat erasmusowego życia.


Czytaj dalej

Kulinarny offtop: Szybki szpinak.

Dziś dużo zdrowia!

W gorącym okresie sesji nasz mózg i podniebienie szaleją, ale nie mamy czasu, żeby siedzieć w kuchni i odpowiadać na ich zachcianki. Gdy jesteś szczęściarzem i mama podstawia Ci pod nos codziennie pyszny obiadek - zazdroszczę! [W tym miejscu ślę gorące całusy mojej mamie, która zawsze to robiła :) ] Ale teraz nie ma lekko, więc trzeba działać samemu -  szybko, pysznie i najlepiej... zdrowo.

Na wielkie gotowania nie mam niestety czasu, więc jem częściej, a trochę. Dziś przyszła mi szalona ochota na tuńczyka, więc proponuję ekspresową sałatkę ze szpinakiem w roli głównej. W sam raz na lunch lub kolację.


Czytaj dalej

Malak, studencki pub i patatas bravas.

Mieszkam w Walencji ponad cztery miesiące i dopiero w czwartek byłam w lokalnym studenckim pubie. Wstyd. Poza nami zero obcokrajowców,  piwo po 50 eurocentów i sami hiszpańscy studenci. Nareszcie. Jak się tam znalazłam? Pamiętacie Malaka, którego poznałam na lotnisku? :)


Czytaj dalej

Pomieszanie z poplątaniem.

Bruksela Charleroi to najgorsze lotnisko z jakiego było mi dane korzystać. Dla tej ilości podróżujących jaką widziałam jest wręcz mikroskopijne, bez internetu i bez ogólnodostępnych gniazdek. Ani jednego. Ani pół. Zaledwie kilka krzeseł w hali odlotów, więc  „szczęśliwie” przesiedziałam jakieś 5 godzin na stole/blacie/cokolwiek to było. I to tylko dlatego, że uważnie pilnowałam kiedy zwolni się miejsce.  Gdy rano wylatywałam z Krakowa, było wszystko – krzesła, internet i gniazdka.  Była też otwarta więcej niż jedna kontrola bezpieczeństwa.



Czytaj dalej

Najbliżej. Najlepiej.

Nie jedźcie na koniec świata, żeby się nim zachwycać.

Czytaj dalej

Kulinarny offtop: Gorące banany. I kropka.

Śniegu ani widu, ani słychu. No trudno, może więcej szczęścia będę miała w lutym. Tymczasem powinnam uczyć się już do egzaminów (w przeciągu nieco ponad miesiąca czekają mnie 2 sesje w 3 językach), ale... przecież jestem w domu. A jak wiadomo w domu nigdy nie da się uczyć. No nie ma szans, atmosfera domowa sama wciąga mnie do rodzinnych gier, albo wyciąga do kuchni. I tak dziś było szaleństwo na całego: nowa zupa, zmodyfikowany przepis na deser i na koniec dnia rozpoczęcie kulinarnego karnawału: pączki. Zanim więc ruszę do Krakowa (choć przeraża mnie wizja załatwień przeróżnych spraw na uczelni, to nie mogę się już doczekać!), wrzucam recepturę na szybki, prosty i bardzo bananowy deser.



Czytaj dalej

Postanowienia rzecz kiepska.

Nowy rok, nowe plany i coroczne postanowienia. W końcu coś się zmieni! Hura! Szkoda tylko, że nowy rok szybko przestaje być nowy, plany zostają zweryfikowane przez życie, a postanowienia zwykle kończą się z końcem stycznia. A co z marzeniami i "lepszym jutrem"?


Czytaj dalej