Fiesty, które warto świętować w Hiszpanii choć raz w życiu.

Mówi się, że Hiszpanie to bardzo leniwy naród i ciężko zmobilizować ich do aktywności innej niż siesta lub... Fiesta! W tym drugim są zdecydowanie krajem mocno się wyróżniającym - każda okazja jest dla Hiszpanów dobra, żeby zrobić sobie wolne i wspólnie trochę się pobawić! Poniżej moje subiektywne zestawienie pięciu najciekawszych i absolutnie wartych przeżycia hiszpańskich świąt.




La Tomatina (Buñol)


Buñol - spokojne miasteczko w górach, niedaleko Walencji. W ciągu roku nie dzieje się tam zupełnie nic, turystycznie miejsce też nie jest zbyt spektakularne. Jednak co roku, w ostatnią środę sierpnia oczy (przynajmniej) całej Europy (tak, zawsze mówią o tym w Teleekspresie!) skierowane są właśnie tam. Tradycyjna fiesta zaczyna się dokładnie tydzień wcześniej, a wszystko ku czci patrona miasta - świętego Louisa Bertranda. Barwne parady, przemarsze orkiestr dętych, wybory królowych piękności i wielki finał - bitwa na pomidory! Zasady są proste: pomidorowa wojna rozpoczyna się punktualnie o 11:00 i  trwa równą godzinę. Każdy może rzucać pomidorami w każdego! :D Co ważne, nie wolno używać swoich pomidorów - do bitwy dostarczane są specjalne, nieco rozgniecione i o niższych walorach smakowych. Po zakończonej zabawie do miasta wkracza straż pożarna i "myje" uczestników, przy okazji wybawiając z pomidorów miasteczko. Udział w Tomatinie jeszcze przede mną, bo to musi być fantastyczna zabawa <3

Źródło: www.telegraph.co.uk

Karnawał  (Cadiz, Santa Cruz de Tenerife)


Gdy pada hasło karnawał, od razu myślisz "Rio" albo "Wenecja".  Całkiem niesłusznie! Nie mniej barwną fiestę oferują nam Kadyks i stolica Teneryfy. Jest barwnie, głośno i tłoczno, a fiesty oczywiście ogarniają całe miasta nawet na 10 dni! Ulicami rządzą DJ'e, a te stają się jednym wielkim parkietem do zabawy. Są tańczące korowody, parady, mnóstwo konkursów i jak zwykle orkiestry dęte. W Santa Cruz de Tenerife co roku wybierany jest temat przewodni kostiumów, więc za każdym razem klimat karnawału jest zupełnie inny. Niewątpliwie zawsze bardzo gorący!


Mieszkając w Walencji do Cadiz miałam dość daleko, a organizowane wyjazdy były okropnie drogie, więc zdecydowałam się na karnawał nieco bliżej. Jeśli macie ochotę zobaczyć, jak wygląda karnawałowa fiesta w górach, to możecie to zrobić tutaj.

Semana Santa (przede wszystkim Andaluzja)


Zbliża się wielkimi krokami, więc może jeszcze ktoś z Was zdecyduje się spędzić ten czas w Hiszpanii? :) Najbardziej znane obchody Wielkiego Tygodnia mają miejsce w Andaluzji, jednak cała Hiszpania świętuje je bardzo podobnie. Symbolem kończącego się Wielkiego Postu są milczące procesje zakapturzonych postaci, które przez cały tydzień wędrują codziennie po mieście. Maszerują bractwa z różnych parafii, a  ich przebrania (różniące się kolorami i nieco formą) przypominają... ubiory członków Ku Klux Klanu. Bractwa noszą ze sobą proporce, figury świętych, Chrystusa i krzyże. W powietrzu unosi się zapach kadzidła, słychać rytmiczne bębny, a czasem... i orkiestry dęte (oczywiście).  Tutaj możecie zobaczyć krótki filmik z procesji w Walencji.




Sanfermines (Pamplona)


Kolejne święto ku czci świętego - tym razem Fermina. Nazwa pewnie wiele Wam nie mówi, ale miejsce fiesty - Pamplona - pewnie już tak. To tu odbywają się najpopularniejsze na świecie gonitwy byków.  Fiesta trwa od 6 do 14 lipca i oprócz samych encierros (dosł. zamknięcia) mają miejsce także corridy. Wszystko oczywiście okraszone śpiewem, tańcami i lejącym się strumieniami alkoholem na pampeluńskich ulicach.

 
W Pamplonie byłam dawno temu, niestety nie w trakcie Sanfermines. Gonitwę byków miałam za to okazję przeżyć w Segorbe i było naprawdę przednio! Bardziej mieszane uczucia mam w stosunku do corridy, ale byłam, widziałam i pewnego dnia też podzielę się moją opinią na ten temat.

Las Fallas  (Walencja)


Mój numer jeden! Marzec zdecydowanie należy do wielkiej fiesty w Walencji. Od początku miesiąca, w każdą niedzielę, na Plaza del Ayuntamiento odbywa się mascleta. Im bliżej Święta Ognia, tym częściej słychać w mieście strzelające petardy. Kulminacja obchodów przypada na 15 - 19 marca, kiedy to całe (dosłownie: CAŁE) miasto wpada w imprezowy szał. Na uczelni wolne, w szkołach wolne, większość sklepów pozamykana, trzeba się bawić! Uliczne fiesty trwają 24h, a wszystko wieńczy spektakularne palenie wielkich woskowych figur, przygotowywanych cały rok specjalnie na święto św. Józefa.



Braliście udział kiedyś w prawdziwej, ulicznej, hiszpańskiej fieście? :)
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :)
Zapraszam Cię również na  facebook'owy fanpage!


12 komentarzy :

  1. Muszę dodać do listy Noche de San Juan! Zdecydowanie najlepsza impreza całego mojego Erasmusa, a byłam też w Kadyksie i w Walencji, chociaż i karnawał i fallas wspominam bardzo dobrze :D ale San Juan na plaży... Pięknie było!
    http://3236km.blogspot.com/2012/06/noche-de-san-juan.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Noche de San Juan wspominam dość średnio - mnóstwo syfu na plaży, gigantyczne tłumy i jeden wielki chaos... Chociaż gdyby wybrać się do jakiegoś mniejszego miasta, to może byłoby zupełnie inaczej? :) Muszę kiedyś spróbować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w tym roku wybieram się na Cabo de Gata, oby się udało! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra, trzeba dopisać do wishlisty ;) Dzięki za cenne informacje.

    OdpowiedzUsuń
  5. zlotaproporcja.pl18 września 2015 15:36

    O las Fallas nie słyszałam, a brzmi bardzo zachęcająco!

    OdpowiedzUsuń
  6. La Tomatita jest na mojej liście od dawna tj. liście do zobaczenia i sfotografowania :) Pozostałe święta znam...a hiszpańskich byków to mi zawsze szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  7. Santa Semana! muszę to zobaczyć na własne oczy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety korrida nie - jest to barbarzyńskie dla mnie, nawet jak praktykowane stuleciami. Santa Semana i karnawał - są na mojej liście od dawna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sierpień był jedynym miesiącem, który w trakcie tamtego roku spędziłam poza Hiszpanią. Byłam w Bunol w zimie i jak obeszłam miasteczko to uznałam, że faktycznie pomidorowa impreza musi być fantastyczna! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale gonitwa, na której byłam, nie miała nic wspólnego z corridą ;) Tę widziałam za to przy innej okazji i miałam chyba dużo szczęścia, bo byki padały przy pierwszym/drugim ciosie (w sensie, nie męczyły się).

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze ze trzy takie listy można by stworzyć, więc uważaj z tym dopisywaniem :D

    OdpowiedzUsuń