Burj Khalifa za 200zł? Nie warto, lepiej idź na kawę.

Gdy patrzysz z daleka - czujesz, że z bliska zapiera dech w piersiach. Gdy patrzysz od dołu - odbiera Ci mowę. Kiedy wchodzisz do windy i przyciskasz jedyny w niej guzik "123 piętro", na które wyjeżdżasz w 58 sekund, buzię otwierasz nie tylko ze zdziwienia, ale i po to, żeby wyrównać ciśnienie w uszach. A potem spoglądasz z góry na to, co zostało niżej i  zastanawiasz się, czy ten widok na pewno jest wart biletu za dwieście złotych. Wizyta w Burj Khalifa - tak czy nie?



829 metrów wysokości, 163 pietra użytkowe - Burj Khalifa jest naprawdę wielki. W środku mieści się Hotel Armani, wyżej prywatne mieszkania, a na ostatnich piętrach biura i kilka luksusowych apartamentów. 124 piętro przeznaczone jest dla turystów - wystarczy kupić bilet i na kilka chwil można wspiąć się kilkaset metrów w górę, żeby podziwiać panoramę Dubaju. Winda oczywiście jest najszybsza na świecie - mknie z prędkością 18m/s!

Zanim jednak zdecydujecie się wyjechać na górę, warto  pokręcić się po okolicy, bo u podnóża tego giganta wdzięczy się największa na świecie (a jakże!) tańcząca fontanna. Pokazy odbywają się zarówno w ciągu dnia jak i w nocy. Jeśli macie ochotę obejrzeć jeden z nich, zapraszam tutaj i tutaj (Piotrek jak zwykle dzielnie nagrywał). My zaczęliśmy właśnie od podziwiania wieżowca z zewnątrz. Wiadomo - zdjęcia, zdjęcia, filmiki, "ochy i achy". A jak już to mieliśmy załatwione, oddaliśmy się błogiemu lenistwu i poszliśmy na kawę.

Albo obcięta głowa Piotrka, albo obcięty Burj Khalifa. Wybrałam Piotrka w całości :)
"Marcin, zrób mi zdjęcie z Burj Khalifa."
To wielkie burżujstwo pić kawę w restauracji Dubaju przy Burj Khalifa, oglądając pokaz największej tańczącej fontanny na świecie. Kto bogatemu zabroni? Powiem Wam w sekrecie, że kawa była duża, pyszna, a mleko było spienione wręcz doskonale. Cena? Kawa kosztowała mniej, niż kawowy napój w znanej sieciówce w Polsce. Tak, też byłam zdziwiona!

 

Zamieszkaj w Burj Khalifa!

Burj Khalifa miał być naszym domem w trakcie wakacji w Dubaju (pisałam o tym tutaj). Choć ostatecznie Yasir nie został naszym hostem, umówiliśmy się, że spędzimy razem piątkowy wieczór - w Burj Khalifa oczywiście.


Umówiliśmy się o 19 w... Hotelu Armaniego. Trochę to komplikowało sprawę, bo ochroniarze niezbyt chcieli nas tam wpuścić (ja się im w sumie nie dziwię - jeansy i t-shirty nijak się miały do panującej tam atmosfery wszechobecnego luksusu).  Po kilku chwilach usilnego przekonywania, że my NAPRAWDĘ mamy tam umówione spotkanie, weszliśmy do lobby. Tylko, że Yasira ani widu, ani słychu. Podskórnie czułam, że chyba znowu nas wyrolował... Nie reagował na smsy, nie odbierał wiadomości na Facebooku. W końcu zdecydowaliśmy się zadzwonić... z hotelowej recepcji. Przechadzające się w lobby piękne pracownice są tam niestety tylko piękne, bo tłumacząc im całą sprawę zrobiły tylko głupią minę i kazały "iść w lewo". Doszliśmy z Marcinem do recepcji, gdzie (już zdecydowanie) ogarnięta pani wykręciła numer Yasira i podała mi słuchawkę.

Po kilku długi sygnałach usłyszałam jego głos. Zdziwił się bardzo, gdy się przedstawiłam i sprawiał wrażenie trochę zmieszanego. Tłumaczył, że był o 19:00 w hotelu, ale to nas nie było. No a teraz to jest na kolacji biznesowej i nie za bardzo t ma jak przyjechać. Ponieważ nasz wyjazd  powoli się kończył i nie mieliśmy już czasu, żeby spotkać się innego dnia, powiedział, że w takim razie pojawi się do godziny. A teraz możemy pokręcić się wkoło i porobić zdjęcia. 

Wyobraźcie sobie miny ochroniarzy, gdy po godzinie pojawiliśmy się znowu :D Chociaż miny panienek w środku były chyba jeszcze lepsze. Siedzieliśmy więc grzecznie, starając wtopić się w tłum (a nie było to łatwe), aż punktualnie o 20.30 pod hotelem zatrzymał się piękny biały rolls royce.

Słaba jakość, bo robione trochę z ukrycia i przednim aparatem w telefonie. W każdym razie siedzimy sobie w Armani Hotel i czekamy na Yasira. Lans na całego!
Yasir wyskoczył z samochodu, przybił piątki wszystkim ochroniarzom i wszedł do lobby uśmiechając się do wszystkich wkoło. Przywitaliśmy się i szybkim krokiem ruszyliśmy wgłąb budynku. Magiczna karta otwierała nam wszystkie drzwi, łącznie z windą, która miała tylko jeden, równie magiczny przycisk - "123". Na górę wyjechaliśmy w 58 sekund. Wow. 

[Pewnie zastanawia Was rozbieżność w podawanych przeze mnie piętrach. Otóż turystyczny taras obserwacyjny znajduje się na piętrze 124. My wyjechaliśmy "tylko" na 123, gdzie znajduje się VIP longue. Tam w spokoju widoki podziwiać mogą tylko nieliczni.]

 
Drzwi się otwarły, kolejna piękna pani przywitała nas promiennym uśmiechem i zaprosiła do środka. W VIP longue wypiliśmy kawę, chwilę porozmawialiśmy, zrobiliśmy kilka zdjęć i niestety musieliśmy dość szybko wracać. Bo żeby się z nami spotkać, Yasir zostawił swoich biznesowych partnerów w trakcie kolacji i kazał kelnerowi serwować im dobre drinki. 

W środku Yasir, nasz niedoszły host.

Widok z najwyższego budynku świata

Sam widok z góry był fajny. Tylko fajny. Spodziewałam się, że będzie oczywiście oszałamiający. Stwierdzam jednak, że skoro całe miasto to same wysokie wieżowce, nie ma co się dziwić, że po kilku dniach ten widok nie zrobił na mnie już tak spektakularnego wrażenia. Chociaż korzystanie z toalety w takich warunkach jest niewątpliwą atrakcją. Dlatego zanim zjechaliśmy w dół, postanowiłam jeszcze trochę pozwiedzać.

Kwiaty, emulsja do rąk Mulberry, świecące zasłony  i całkiem niezły widok z okna. Jak zwiedzać, to wszystko.
Przy wyjściu minęliśmy długą kolejkę ludzi czekającą na wyjazd do góry. Przed wejściem do budynku - tłumy czekające na wieczorne show fontann. Obejrzeliśmy więc dwa, pokręciliśmy się trochę po okolicy i zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy bardziej jestem oszołomiona widokiem nocnym, czy może jednak bardziej podobało mi się w ciągu dnia? Trudno powiedzieć. Na pewno złoty Bentley robi wrażenie zawsze.
Selfie z Bentleyem, Bentley solo i selfie w Bentley'u. Można było wracać do domu.

Gdybym miała zapłacić 200 złotych (w tańszej wersji 120zł), żeby wyjechać na chwilę na górę i zobaczyć sam widok z tarasu dla turystów, uznałabym to za bardzo kiepsko wydane pieniądze. Byłaby to akcja typu "idę, żeby się nazywało, że byłam". Bez sensu. Jeśli więc będziecie kiedyś w Dubaju, wydajcie te pieniądze ciekawiej - chociażby na safari. Bo nasza wizyta w Burj Khalifa będzie wspomnieniem nie widoku, a kolejnego doświadczenia i nowej, ciekawej znajomości.
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :)
Zapraszam Cię również na  facebook'owy fanpage!

15 komentarzy :

  1. Wow, co tam 200 marnych złotych... Burj Khalifa robi wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odblokuj możliwość powiększania zdjęć! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Większe wrażenie robi zdecydowanie z zewnątrz, szczególnie gdy świeci słońce, a w dole, przy muzyce, tańczą piękne fontanny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie właśnie pomyślalam, że chyba większe wrażenie robi jednak z zewnątrz:) Widok, na wieżowce to nie mój świat, ale fajnei zobaczyć to oczami innych i przeczytać ciekawą opowieść:)

    OdpowiedzUsuń
  5. 200zl to całkiem sporo ale nocny widok na miasto robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjecie z toalety? Nieźle :d miasto wieczorem prezentuje się świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlatego lubię szukać alternatywnych sposobów na to, żeby dostać się tam, gdzie wstępy są drogie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fontanny były fantastyczne! Jeśli masz ochotę, to link zaprowadzi Cię do filmiku z wyjazdu, w którym znalazły się oczywiście fragmenty show (nocnego i dziennego)! :) http://goo.gl/n5IQD2

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwiedzać, to wszystko! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam widoki z góry, ale nie wiem, czy za te cenę bym się skusiła... Może :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mało to kosztowało, ale chyba bym się skusił :) A cena kawy w sumie nie dziwi. Nie dziwi dlatego, że wszędzie zagranicą najczęściej można kupić kawę za przyzwoite pieniądze. A właśnie w Polsce to zawsze będzie kilkanaście złotych - bliżej nawet czasem 18-20.

    OdpowiedzUsuń
  12. To była przepyszna kawa i to podana w wielkim kubku! Mleko miała tak fantastycznie ubite, że można było postawić w nim łyżeczkę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja chyba nie. Ale gdyby Yasir zabrał nas tam znów, to czemu nie! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Widok do kawy mieliście świetny, ale i tak najlepsze są Twoje zdjęcia z Burj Khalifa! :)))

    OdpowiedzUsuń