Odległe marzenia na wyciągnięcie ręki | Podsumowanie 2020

Bardzo długo zastanawiałam się, co mogę w tym roku napisać. Jak podsumować ostatnie 12 miesięcy, skoro żadna moja podróż się nie odbyła? Jak ubrać w słowa to wszystko, czym życie przywaliło w tym roku? Nie wiem. Ale karkołomnie spróbuję. 


Jak zwykle rozpoczęłam prace nad tym wpisem od przeczytania poprzedniego podsumowania. Zwykle czytałam wszystkie, ale tym razem siadam do wpisu w sylwestra o 13:11. Zero przygotowania, zero planu, tylko chęć pozostawienia po sobie śladu kilku myśli.

Cele na kartkach, rozwój zawodowy, osiąganie, mierzenie - tak, to wszystko ważne i potrzebne, ale najwięcej dają mi właśnie te podsumowania. Pisane od serca, jak pamiętnik. Zatem zapraszam Cię w podróż po 2020, który - jak każdy mój poprzedni rok - znów mnie zaskoczył. Ale dobrze wiem, że zaskoczeni jesteśmy wszyscy.

W 2020 wkraczam jak królowa życia

Jak wiecie (a jak nie wiecie, to przeczytajcie poprzednie podsumowanie), plan na ten rok był jasny - rezygnuję z zawodowych wyjazdów i skupiam się na rozwijaniu swojej psychologicznej działalności. Piszę tu na blogu więcej o dobrym życiu. W lutym planujemy rozpocząć remont, który ma się zakończyć w wakacje przeprowadzką w góry i od tego czasu żyjemy sobie spokojnie, uczymy się nowej rzeczywistości i planujemy wyjechać jesienią na wakacje do Ameryki Południowej. Dbam o swój dobrostan, nie przepracowuję się i w końcu zaznaję "normalnego życia".

Piękna wizja prawda? Na początku szło mi świetnie. W styczniu pojechaliśmy na kurs lawinowy w Tatry, w pierwszy weekend lutego zrealizowałam super współpracę na stokach Kotelnicy, która miała przerodzić się w długofalowy projekt, a do tego dostałam propozycję kilkudniowego pilotażu do Gruzji (zimą na freeride!). No marzenie :) Tak, wiem, miałam już nie latać, ale pewnych propozycji się nie odmawia. Po prostu. Skoczyliśmy też do Olsztyna spotkać się z podróżniczą ekipą, bo wtedy jeszcze wszystko było w świecie normalnie.

W lutym zaczęliśmy też remont, który przez pierwsze 2 tygodnie szedł zgodnie z planem. 6 marca pojechałam z Moniką na #weekendStressLess, który okazał się najbardziej udaną edycją :) Moje psychologiczne działania przynosiły coraz lepsze zasięgi, firma powolutku, acz konsekwentnie się rozwijała. Było dobrze.

A potem przyszła pandemia. 

"Chciałaś zwolnić?" - zapytało życie i z miną przebiegłego lisa wrzuciło mi 6 bieg

4 dni przed wylotem do Gruzji dostałam smsa, że niestety klient odwołuje wyjazd. Odwołane zostały też pozostałe 2 imprezy, które chciałam jeszcze w tym roku zrobić. Dotarło do mnie, że mam czego chciałam - zero wyjazdów i mnóstwo czasu na rozwijanie swojej psychologicznej firmy. I talentów. 

Pomysłów miałam sporo, ale brak czasu nigdy nie pozwalał mi na ich realizację. No to teraz już nie miałam wymówki. Szczególnie, że pandemia zmusiła mnie do odwołania utalentowanych warsztatów, które chciałam przeprowadzić w marcu, więc zabrałam się za kolejny punkt z listy - e-book.

W nieco ponad miesiąc stworzyłam od zera e-booka "Jestem Utalentowana. Indywidualny plan rozwoju Twoich talentów".  W pełni profesjonalną pozycję nie tylko pod kątem merytorycznym (a do tego pierwszą taką na polskim rynku), ale także wydawniczym. Cudowny, przepiękny i funkcjonalny skład, wraz z oprawą graficzną zapewniła Ewelina Rivillo, korektą i redakcją zajęła się Zależna w podróży, całość testowały dziewczyny, które samodzielnie chciały rozwijać swoje talenty. Bałam się piekielnie, syndrom oszusta dawał się we znaki, ale działałam.

W ramach promocji e-booka wymyśliłam w kwietniu 3-dniowe wyzwanie, które zgromadziło ponad 600 kobiet, a wiadomości o tym, jak ćwiczenia i spotkania lajw wpłynęły na uczestniczki, dostawałam do... Sierpnia. Poczułam, że łapię wiatr w utalentowane skrzydła. Że to wszystko ma sens i robię to dobrze. I że chcę robić więcej. 

Druga połowa roku była zawodowo jeszcze bardziej intensywna i dziś z dumą mogę powiedzieć, że zrealizowałam plan w 150%. Zrobiłam rzeczy i nawiązałam takie współprace, które rok temu wydawały mi się NIEMOŻLIWE. Zaczęłam dostawać propozycje wywiadów, lajwów, spotkań, wylądowałam na telewizyjnej kanapie jako ekspertka od talentów Gallupa. Sama sobie przybijam piątkę, bo wykonałam w tym roku kawał tytanicznej pracy.


Czy odbiło się to na blogu? Coż, 6 wpisów mówi samo za siebie, choć i tak nawiązałam w tym roku jedną super współpracę, której efekty zaczną pojawiać się już wkrótce w moich social mediach.  W każdym razie założenie łączenia Zapisków z nowymi działaniami szybko okazało się błędne. To nic, nie jestem o to zła, nie biczuję się. Uważam to za rozsądną decyzję, ale jak widzisz, bloga nie zamykam. Gdy wrócą podróże, być może wrócą i nowe posty. A być może będą się tu już pojawiać tylko podsumowania roczne? Nie mam pojęcia, czas pokaże :)


Priorytety, czas i elastyczność

Pierwsze pół roku miało być trudne i wymagające, ale remont miał się przecież skończyć w wakacje. Cóż, mamy 31.12, a ja nadal nie piszę do Was z nowego mieszkania. Po pierwsze "najlepsza" firma w mieście okazała się być partaczami, naciągaczami i oszustami, więc w wakacje trzeba było poprawiać po nich to, co zepsuli. Uwierzcie, że tyle stresu to ja się nigdy nie najadłam. Po drugie wszyscy mają rację, gdy mówią Wam, że będzie dłużej i drożej niż planujecie. Też w to nie wierzyłam.

Remont całkowicie zdominował ten rok i mam go już po dziurki w nosie. Jeśli szukać pozytywów, to wiele się nauczyłam z tematyki około-budowlanej, super dogadywałam się z panami robotnikami i mieszkając w Warszawie, a remontując w Żywcu, pokonałam kilkadziesiąt tysięcy kilometrów w tym roku. To będą chyba jedyne podróżnicze cyferki, jakimi się Wam w tym wpisie pochwalę. Czasem tę trasę pokonywałam 2, a nawet 3 razy w tygodniu. Jeden telefon i trzeba się było zbierać. 


A nie, przepraszam! W ostatni weekend sierpnia pojechałam do Trójmiasta na weekend panieński mojej najlepszej przyjaciółki z Erasmusa <3 To był prawdziwy podróżniczy promyk tego roku!

Jakby tego było mało, moja siostra wyjechała w styczniu na Erasmusa i w momencie lockdownu nie miała jak wrócić do Polski. Cały świat żył w chaosie i przerażeniu, a moja siostra siedziała zamknięta w akademiku w Brukseli, nie wiedząc kiedy i jak wróci do domu. Udało się jej dopiero pod koniec kwietnia.

Dużo działo się też w relacjach (wiele cudownych zaskoczeń i niestety kilka rozczarowań), w obszarze zdrowia i radzenia sobie z przeciwnościami losu. Czasem czułam taką bezsilność, że miałam ochotę trzasnąć drzwiami, uciec gdzieś daleko i nigdy nie wrócić. Marzyłam, żeby cały świat dał mi święty spokój, żeby nikt niczego ode mnie nie chciał.

Czym jest Twoja wolność?

W październiku rozpoczęłam studia podyplomowe z Psychosomatyki i somatopsychologii. Na jednych zajęciach uświadomiłam sobie, czym są dla mnie podróże i jaką rolę spełnia odkrywanie świata.

Chcę poznawać nowe kultury? Tak. 
Jeść pyszne rzeczy? Owszem.
Ładować akumulatory witaminą D? Jasne!
Odpoczywać? Oczywiście!

Ale przede wszystkim podróże dają mi poczucie wolności. Najgłębszy oddech biorę gdzieś "w świecie". Gdy coś jest nowe, obce, stanowi wyzwanie, ale nie takie narzucone, tylko takie, które sama wybrałam. Podróże czasem bywają też ucieczką. Uciekam tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie, gdzie nie odbieram telefonu i mam w dupie cały świat. Gdzie mogę się wyłączyć.

Ten rok pokazał mi, jak ważne jest odnalezienie tego stanu w sobie. Umiejętność ucieczki od wymogów tego świata, gdy nie możesz z niego uciec do amazońskiej dżungli.  Odnalezienie świętego spokoju tu i teraz. Tu gdzie jesteś, z tym co masz.

Uczę nadal bardzo pilnie. Cieszę się, że jestem już w górach. Czasem myślę, że tylko to pozwoliło mi przetrwać niektóre, najtrudniejsze chwile tego roku. 




Czego mogę sobie życzyć? Czego chcesz, by życzyć Tobie?

Tęsknię za podróżami na wielu poziomach i różnych płaszczyznach. Nie wiem, kiedy znów beztrosko będę mogła wsiąść do samolotu, by zjeść śniadanie w Walencji. Kiedy w końcu spełnię marzenie o freeridzie w Gruzji, czy wybiorę się na trekking w Patagonii. Marzenia, które rok temu były na wyciągnięcie ręki, dziś wydają mi się tak bardzo odległe, że wręcz niemożliwe do zrealizowania.

A ja tych marzeń mam coraz więcej i coraz większych, rzekłabym - brawurowych. Tych podróżniczych, tych biznesowych, ale i tych życiowych. Jestem głodna życia jak nigdy, choć równocześnie najbardziej w swoich 29-letnim życiu jestem nim zmęczona. Jedno z marzeń stanie się rzeczywistością już za moment - wczoraj wyprowadziliśmy się z Warszawy i znów moim miejscem zamieszkania stały się góry!

W tym roku w temacie życzeń na myśl przychodzi mi jedno: mimo wszystko nie trać wiary w ludzi i nadziei na lepsze jutro. Bezustannie kochaj: siebie, bliskich Ci ludzi i otaczający Cię świat. 
Bo po każdej burzy wychodzi słońce, każde gówno w końcu zmywa padający deszcz. Potem wychodzi słońce i na tej użyźnionej gównem ziemi wyrastają najpiękniejsze rośliny.

Życzę Ci odwagi, by w tym cholernie trudnym i wymagającym czasie i świecie żyć tak, jak podpowiada Ci serce. Nawet na przekór całemu światu!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz