Kurs lawinowy w Tatrach

Kurs lawinowy w Tatrach to weekendowe szkolenie w Dolinie Chochołowskiej lub na Hali Gąsienicowej prowadzone przez TOPR. Ponieważ relacja na Instagramie z naszego udziału w kursie lawinowym na początku stycznia cieszyła się dużym zainteresowaniem i dostałam od Was kilka pytań, postanowiłam zebrać je wszystkie i odpowiedzieć w dzisiejszym poście.

Kurs lawinowy w Tatrach chodził nam po głowie już jakiś czas. Od 2 lat chodzimy dużo na skiturach, mamy za sobą pierwszą turę w Alpach i zaczynają chodzić nam po głowie wyjazdy w nieco dalsze, freeridowe zakątki świata. Taki sport wiąże się z dużo większym zagrożeniem, niż rekreacyjna jazda na stoku, czy skitury w Beskidach, już w zeszłym roku postanowiliśmy, że w nadchodzącym sezonie zimowym trzeba się będzie podszkolić w temacie lawin. Gdy więc zbliżała się jesień i urodziny Małża, pomyślałam, że to super prezent na pomysł z sensem. Dostał więc ode mnie w prezencie dwa miejsca na kursie lawinowym w Tatrach. Dlaczego dwa? Jedno oczywiście dla niego, a drugie dla mnie - nigdy nie wiadomo, kiedy fakt, że umiem go uratować, okaże się największym prezentem.

Jaki kurs lawinowy wybrać? Kurs lawinowy z TOPR

U nas sprawa była jasna - jeśli uczyć się o lawinach, to tylko od profesjonalistów, którzy na codzień spod tych lawin ratują ludzi. Dlatego wybraliśmy kurs prowadzony przez TOPR i to była doskonała decyzja. Głównym prowadzącym był naczelnik TOPR, Jan Krzysztof, w sobotę dołączyło do niego dwóch kolegów. Panowie prowadzili zajęcia w niezwykle ciekawy sposób, super merytorycznie, ale bez zadęcia. A do tego opowiadali mnóstwo anegdotek, więc chłonęliśmy wiedzę w tej przemiłej atmosferze jak gąbki!


Ile kosztuje kurs lawinowy?

Cena wynosi 400zł dla kursu w Dolinie Chochołowskiej i 420zł, gdy jest organizowany na Hali Gąsienicowej. W cenie jest kurs (zajęcia teoretyczne i praktyczne w terenie), dwa noclegi w schronisku i wypożyczenie ABC lawinowego. 

W skład ABC lawinowego wchodzą: detektor lawinowy, który służy do poszukiwania zaginionych pod lawinami, sonda, która wygląda jak długi składany kij od wędki i to nią szukamy już konkretnie pod pokrywą śnieżną i łopata, którą - wiadomo - kopiemy. 

Jak wygląda program kursu lawinowego w Tatrach?

Piątek: start o 16:00. Dotarliśmy do schroniska godzinę przed rozpoczęciem kursu, zakwaterowaliśmy w pokoju i poszliśmy coś zjeść (a musicie wiedzieć, że panie w Chochołowskiej gotują wybornie!). O czwartej rozpoczął się pierwszy blok teoretyczny i wypożyczenie ABC lawinowego.

Sobota: Marcin z dwójką chłopaków z Żywca (ach, ten świat taki mały!) poszli o 6 rano na Grzesia. Ale oficjalny program startował dopiero o 9:00. Wyszliśmy na Polanę Chochołowską i do 14:00 działaliśmy na 3 stacjach: dwie z nich były wytyczonymi lawiniskami, gdzie TOPRowcy zakopali skrzynki z detektorami i tam uczyliśmy się obsługi właśnie detektorów lawinowych i sondowania, a na 3 stacji sondowaliśmy bez użycia detektorów i uczyliśmy się kopać (okazuje się, że nie kopie się prostopadle do pokrywy śnieżnej!). Po obiedzie znów zasiedliśmy w sali posłuchać teoretycznych wykładów, a po kolacji graliśmy w karty! Ale nie takie zwykłe karty, tylko karty, które uczyły nas oceny ryzyka lawinowego. Super sprawa!


Niedziela: znów start o 9:00, ale tym razem szliśmy na wyprawę. W zasadzie na wycieczkę na Rakoń. Ponieważ o poranku komunikat lawinowy zmienił się na trójkę powyżej 1800m n.p.m., najpierw mieliśmy spotkanie, żeby ten komunikat przeanalizować, a potem ruszyliśmy w góry. Po drodze było kilka przystanków, kiedy to TOPRowcy uczyli nas np. mierzyć pochylenie stoku za pomocą dwóch kijków. Warunki zmieniały się w zależności od wysokości, w ogóle była kiepska widoczność, więc - choć brakowało mi tatrzańskich widoków - do celów szkoleniowych uważam to za super sprawę!

Całość zakończyła się o 14:00 w schronisku w Dolinie Chochołowskiej, skąd czekał nas jeszcze siedmiokilometrowy spacer z wielkimi plecakami na skiturach do auta. 


Czy to kurs lawinowy, czy jednak skiturowy?

Na Instagramie dostałam pytanie, czy to kurs lawinowy, czy skiturowy. Otóż jest to kurs lawinowy, jeśli jednak chodzisz na skiturach, koniecznie weź je ze sobą! Nasza grupa podzieliła się na podgrupę skiturową i pieszych, no i w niedzielę... Żal mi było piechurów, którzy grzęźli w puchu po pas.

Samo dojście do schroniska jest dużo przyjemniejsze na skiturach, niż pieszo. Nie mówiąc już o zjeździe :) 

Dla kogo jest kurs lawinowy w Tatrach?

Jeśli lubisz chodzić po górach i robisz to także zimą, kurs lawinowy powinien być dla Ciebie obowiązkowy! To samo dotyczy skiturowców i narciarzy freeridowych. Dlaczego? Przede wszystkim dla własnego bezpieczeństwa. Ale jest też druga strona medalu - nigdy nie wiesz, kiedy idąc na szlaku będziesz mógł pomógł osobie, którą nagle zasypała lawina.

Jeśli chodzi o kondycję - kurs jest zdecydowanie dla każdego, kto żyje choć trochę aktywnie. Wyprawa ostatniego dnia nie jest bardzo wymagająca, wymaga przeciętnej kondycji piechura górskiego.


Czy polecam kurs lawinowy z TOPR?

ZDECYDOWANIE TAK. Profesjonalna kadra prowadząca (z super poczuciem humoru!), niska cena, jak na ilość wiedzy, która zostaje przekazana, merytoryczne szkolenie i piękne otoczenie. A do tego świadomość, że to, czego nauczyłam się w ten weekend, może kiedyś uratować życie w górach. Albo drugiego człowieka, albo moje własne.

---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę.  Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz