Na dobry początek i jeszcze lepszy koniec - Dubai Marina.

Plan na cały tydzień wyjazdu do Emiratów Arabskich miał powstać jeszcze w Polsce. Jak się domyślacie - nie powstał, bo nawet jakby powstał to i tak szybko by się zmienił. Wiedzieliśmy jednak dokładnie co koniecznie musimy zobaczyć w Dubaju, co będzie warte uwagi (jeśli zostanie nam czasu), a czego w ogóle pod tę uwagę nie bierzemy. I tak na przykład jednym z punktów, który od razu usunęliśmy, było safari, a na jednym z pierwszych miejsc widniała oczywiście Dubai Marina - zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy.




Dubaj - miasto z gry komputerowej 

Od Mariny dzieliły nas tylko 3 przystanki metra. Pierwsze kroki w poniedziałkowy poranek i pierwsza jazda metrem zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Metro jest w pełni zautomatyzowane, nie ma miejsca dla kierowcy, jest za to "Złota Klasa", gdyby ktoś miał ochotę jechać w większym luksusie. Są oczywiście przedziały tylko dla matek z dziećmi, a w ogólnych panowie nieraz wstawali z fotela, żeby ustąpić mi miejsca. W metrze nie wolno jeść ani pić, żucie gumy też jest surowo zakazane (grozi za to mandat w wysokości 100 dirhamów). Wszystko jest starannie uporządkowane. Metro jest naziemne, co z racji widoków za oknem jest nie lada atrakcją!


Weszliśmy do Mariny i padło tylko wielkie WOW. I tu nie chodzi nawet o to, że te budynki są wysokie. Ale że można postawić TYLE wysokich budynków w jednym miejscu, to już inna kwestia. Poza tym, one po prostu są ładne. Ich kolory, kształty i rozmiary tak po ludzku cieszą oczy.


Słowiański przykuc!

Marina jest dużo większa, niż wydawało mi się patrząc na mapę. Spacerowaliśmy całe przedpołudnie, a  obeszliśmy zaledwie jeden mały fragment. Dzień był trochę pochmurny i bardzo wietrzny, dlatego na zdjęciach stracił się trochę cały blask tego miejsca. Ale według mnie i tak wygląda mega.

To nie gra w Simsy!
Wizualizacja terenów zielonych też nie :)

Impreza w Dubaju? W Dubaj Marinie, z bezalkoholowym mojito

Dubaj zaczął się w Marinie i w sobotni wieczór powoli się kończył. Tym razem jednak nie chodziliśmy zbyt długo. Najpierw był czas na nocne zdjęcia, a potem oddaliśmy się błogiemu relaksowi, napawając się cudownym widokiem i pysznym smakiem truskawkowej shishy. To w ogóle był bardzo udany wieczór (jak każdy :D), bo po kolejnym intensywnym dniu (i już prawie całym tygodniu), był czas, żeby po prostu cieszyć się chwilą :) A ja osiągnęłam taki stan szczęścia, którego moim małym ludzkim rozumkiem po prostu nie mogłam pojąć. Marcin nawet mnie szczypał i mimo, że się nie budziłam, wciąż nie mogłam tego ogarnąć i pozbyć się wielkiego uśmiechniętego szczękościsku :)

 

9 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Widzę, że Ciebie Dubaj chyba nie zachwycił? Wyczuwam totalny brak entuzjazmu :D

      Usuń
    2. Zachwycił! Napisałam jeszcze jeden komentarz! :)
      Widoki z metra powalają, naprawdę wygląda to jak gra, chciałabym baaaardzo zobaczyć to na własne oczy. Czekam na dalszy ciąg, bo jestem strasznie ciekawa jak to wszystko wygląda i funkcjonuje :)

      Usuń
    3. To ja chyba coś źle zarejestrowałam... Wydawało mi się, że byłaś w Dubaju, lecąc do Australii :P

      Usuń
    4. Miałam być na chwilę, ale loty mi się poprzesuwały i skończyło się to dwudziestoma minutami dzikiego biegu przez lotnisko na kolejny samolot :D Także widziałam, ale tylko z powietrza, niestety!

      Usuń
  2. Po prostu Wooooow! :)))) i żadne słowo nie odda tego co czuję patrząc na zdjęcia! Człowiek jest taki maleńki a jednocześnie tak wielki, aby budować i tworzyć takie rzeczy!:D Robi wrażenie...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej żadne słowa ani zdjęcia nie oddadzą tego, co czułam będąc tam!

      Usuń
  3. Obłęd !, jestem pod wrażeniem. Świetne są Twoje relacje, z niecierpliwością czekam na dalsze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się bardzo :) Będzie ich sporo, tylko szybko muszę skończyć sesję!

      Usuń