Málaga? Tak, chętnie tu zamieszkam!



O Maladze przed wyjazdem słyszałam wiele i w większości były to opinie... negatywne. Że nic ciekawego ani charakterystycznego, że nie ma czego zwiedzać ani czym się zachwycać. Być może nawet ominęlibyśmy Malagę, lub wpadli tylko na chwilę. Na szczęście w Maladze mieszkają Olga i Alicia, które poznałam przy okazji projektu na Cyprze. I wiecie co? Pojechałam, zobaczyłam i powiem Wam jedno: Málaga jest super!

Do miasta dojechaliśmy późnym popołudniem. Asia i ja rozlokowałyśmy się u dziewczyn w domu, później pojechaliśmy do koleżanki Olgi, która nocowała chłopaków. Chwila odpoczynku i ruszyliśmy do miasta. Na początek pan Picasso!

 
Fakt - miasto nie jest zbyt duże, ale stare miasto w Walencji też nie ma jakiś gigantycznych rozmiarów. Powoli zaczynało robić się już ciemno, przez co klimat miasta stał się jeszcze przyjemniejszy. Była jednak szansa, że zdążymy zobaczyć zachód słońca z punktu widokowego nad miastem. Nie zdążyliśmy, ale nocna panorama była wyjątkowo piękna!

 
Tutaj swoje gniazdko ma sam Antonio Banderas!
Coraz bardziej zaczynało nam burczeć w brzuchach (kanapki kanapkami, ale ile można?), dlatego - zdani na Alicię i jej koleżankę - udaliśmy się w stronę Los Gatos, na przepyszną, obfitą, andaluzyjską kolację. Było salmorejo cordobes, "złamane jajka", czyli jajka sadzone podane na frytkach (wszystko trzeba pokroić widelcem i wymieszać), kalmary i kanapkowe tapas. Na koniec dostaliśmy szampana i słodkości (na koszt firmy!) - to dopiero luksusy! Warto zaznaczyć, że zapłaciliśmy za kolację ok. 7 euro od osoby, więc za taką ucztę to naprawdę niewiele. Po kolacji pospacerowaliśmy jeszcze trochę wokół Katedry i poszliśmy do El Pimpi.
Bardzo niewyraźnie, bo robił pan kelner.

 

El Pimpi to bardzo klimatyczne miejsce, gdzie serwują typowe dla tego regionu deserowe, ciężkie i niemożliwie słodkie wino Moscatel. Jeśli będziecie kiedyś w Maladze, idźcie tam koniecznie!

 
Po tak męczącym dniu rozstałyśmy się z chłopakami sporo po północy. Wróciłam z Alicią i Asią do domu, Asia momentalnie zasnęła, a my... poszłyśmy jeszcze popływać w basenie. Noc była wyjątkowo ciepła, więc pluskałyśmy się w przyjemnie chłodnej wodzie i wspominałyśmy wspólny projekt na Cyprze.

Kolejny dzień był pełen wrażeń... szpitalnych. Jak pamiętacie, na Gibraltarze Asię ugryzła małpa, rana nie miała się specjalnie dobrze, więc trzeba było iść do lekarza. Wiemy jedno - sami nie załatwilibyśmy nic, ich nie da się zrozumieć, akcent andaluzyjski jest piekielnie trudny. Całe szczęście, że była z nami rodowita mieszkanka Malagi, która na izbie przyjęć dostała identyfikator "osoba towarzysząca" i razem z Asią (plakietka "pacjent") stawiały czoła służbie zdrowia. Asia swoją historią z małpą wzbudziła wśród lekarzy gromki śmiech, dostała szczepionkę przeciwtężcową i pouczenie, że powinna się stawić do... weterynarza. Taka oto historia. No, a ze szpitala pojechaliśmy na chwilę na plażę, po czym ochoczo ruszyliśmy do Granady. To miało być w końcu jedno z najpiękniejszych miejsc w Hiszpanii.

 

Zapamiętaj raz na zawsze drogi Czytelniku: jak gdzieś nie pojedziesz, nie zobaczysz, nie doświadczysz to nie przekonasz się jak jest naprawdę. I tak Málaga miała być do niczego, a okazała się bardzo przyjemna, pyszna i  przyjaznym do studiowania czy życia. A Granada... W Granadzie to miały być co najmniej fajerwerki. A jak było, dowiecie się oczywiście w kolejnym poście ;)


7 komentarzy :

  1. Właśnie napisałam super długi komentarz, który się nie dodal.....

    Ja jestem na Erasmusie własnie w Maladze i szkoda, że nie zostałaś dłużej, ponieważ jest tu wiele do zobaczenia i zwiedzenia , np dwa piękne Arabskie zamki! Uwielbiam Malagę i nie słyszałam nic złego na jej temat, nie wiem, kto Ci to naopowiadał! Wracając musicie zahaczyć znowu i zostać dłużej!
    W niedzielę też byliśmy na Giblartarze, ale nie spotkaliśmy żadnych wrogich małp na szczęście :D A gdzie jesteś na Erasmusie, bo jeszcze nie doczytałam ?
    Zainspirowałaś mnie do napisania bloga z pobytu tutaj. W koncu to wspaniała pamiątka na przyszłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Erasmus się już niestety skończył, cały zeszły rok spędziłam w Walencji (jedź koniecznie, jest cudowna!) :) A do Malagi mam nadzieję jeszcze wrócić, przynajmniej żeby chwilę pomieszkać. Erasmus+ daje szczęśliwie tę możliwość! :D

      Usuń
    2. Dokładnie ! Rozważam zostanie na drugi rok dzięki Erasmus+ :D Walencja na pewno jest na liście miast to odwiedzenia, ale to jak już zacznie robić się cieplej, bo póki co idzie jesień (co nawet tutaj się , wbrew pozorom, zdarza) i pada często deszcz. Powodzenia z przyjazdem do Malagi, to świetne miasto !

      Usuń
    3. W Walencji jest tak cudowny klimat, że przez cały mój pobyt padało dosłownie kilka razy. Także jeśli o to chodzi, to śmiało możesz jechać w dowolnym momencie!

      Usuń
  2. Ja się wybrałam do Malagi na 1 dzień, ale uciekłam po kilku godzinach, bo wydała mi się potwornie głośna....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz w okolicy, to koniecznie daj jej jeszcze jedną szansę ;)

      Usuń
  3. Ja właśnie jestem na Erasmusie w Maladze i gotowa jestem zaszlachtować każdego, kto obrazi to miasto :D Jest cudowne!

    OdpowiedzUsuń