Wrocław - sposób na dobry humor.

Tak sobie po powrocie z Erasmusa wymyśliłam, że przynajmniej jeden weekend w miesiącu chcę spędzić poza Krakowem i poza Żywcem, odwiedzając przy okazji amigos z Walencji. We wrześniu wyskoczyłam na dwa dni do Warszawy, październik kończy się fantastycznym weekendem we Wrocławiu. Trochę wyluzowałam, znowu ktoś rozumiał (lub serwował) kiepskie i hermetyczne żarciki, z których wciąż nie możemy przestać się śmiać. Poza tym było bardzo słonecznie, ciepło i przyjemnie, a ostatnio cierpię na chroniczny brak promieni UV. Mogłabym wyliczać i wyliczać co działo się fajnego.



Cały czas świeciło słońce!

W nocy z piątku na sobotę zostałam prawie kierowcą prawie formuły, którą chłopaki budują wraz z PWR Racing Team.


Nie zdążyliśmy wjechać na Skytower przed zachodem słońca, dlatego Wrocław próbował pokazać mi się jako wielka metropolia.

Jadłam najlepszego chińczyka w mieście i najlepsze lody mascarpone pod słońcem, a kawa przekonywała mnie, jak to łatwo być szczęśliwym. Chyba muszę sobie kupić taką filiżankę!


 Przemek pokazał mi wrocławskie 'mercado central'. 

 

   Kuba natomiast prowadził szlakiem wrocławskich krasnali.  

 

 Chłopaki zabrali mnie w sobotni wieczór na pokaz fontann. Filmik jest na instagramie.
 
 
Weekend pomieścił nie tylko zaplanowane imprezy i spotkania, ale i te spontaniczne. Znalazł się czas na kawę ze współlokatorką z pierwszego roku i spotkanie z koleżanką z liceum. W końcu wszyscy razem wylądowaliśmy w sobotnią noc u Kasi, grając w planszówki :)

 

Wrocław po prostu jest bardzo ładnym miastem. Samo chodzenie po ulicach wokół rynku, mostach i wyspach cieszy oczy.

 
Spędziłam super weekend w fantastycznym towarzystwie <3 Erasmus nunca se acaba!


A jakby tego było mało, zaplanowaliśmy kolejny weekend! I tak to teraz człowiek żyje - od weekendu, do weekendu, w poszukiwaniu słońca i przygody. Byle by być w drodze.

2 komentarze :

  1. Tak myślałam, że po powrocie nie usiedzisz na tyłku :P
    Takie z góry postawione założenie, że choćby jeden weekend w miesiącu dajesz się porwać przygodzie i wyrywasz go dla siebie bardzo mi się podoba. Muszę wprowadzić ten zwyczaj u siebie! Od razu przyjemniej będzie zerkać w kalendarz :)
    Jak nie mam czasu na to, żeby jeździć to zaglądam tutaj i cieszę oczy zdjęciami z Twojego obiektywu ;P Przyczyniasz się do zaspokajania moich potrzeb estetycznych i zasłużyłaś na wyróżnienie :P Nominuję Twojego bloga do Liebster Blog Award - fajna zabawa zrzeszająca bloggerów i rozbudzająca zaspaną blogosferę. Zapraszam po więcej szczegółów tutaj ---->
    http://przedczas.blogspot.com/2014/10/liebster-blog-award_25.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca polecam! Naczytałam się na innych blogach o samorealizacji, wyznaczaniu celów, planowaniu i w końcu na coś się przydało :D Cele małe - weekendy, cele duże - wyjazdy dłuższe, które planuję ze sporym wyprzedzeniem. To dopiero jest frajda, gdy patrzysz w kalendarz, a tu najpierw zaplanowany jeden i drugi weekend, a kawałek dalej w kalendarzu widmo WIELKIEJ przygody :D

      Dziękuję za nominację, z wielką przyjemnością wezmę udział w zabawie! :)

      Usuń