Ekspresowa Córdoba.


Kordobę, która była pierwszym punktem naszej wyprawy, potraktowaliśmy trochę po macoszemu. Na cały trip mieliśmy 6 dni, plany spore, a już pierwszego dnia wystartowaliśmy z opóźnieniem (samochód w wypożyczalni nie był gotowy na czas, Asia oddawała rano ostatnie projekty, chłopaki i ja wyprowadzaliśmy się z naszych mieszkań). ALE TO NIC! Po kilku miesiącach życia na południu Europy nasze - "nieco ponad" - dwugodzinne opóźnienie było przecież w zasadzie żadne. To miały być wakacje, głupotą więc byłoby stać się niewolnikami czasu :)

Na miejsce dotarliśmy po piętnastej, więc miasto było zupełnie opustoszałe. Informacja turystyczna zamknięta, wszyscy rozkoszowali się popołudniową drzemką. Temperatura oscylowała w granicach 40'C, dlatego powłóczyliśmy się trochę po wąskich uliczkach starego miasta, zaglądając do przydomowych patiów i robiąc przy okazji setki zdjęć: budynki, doniczki, rośliny, drzwi, koty... (rozpoczynaliśmy dopiero naszą selfie - przygodę,o czym przekonacie się trochę później).
 
 

Po 16 zawitaliśmy do informacji po mapkę i ruszyliśmy w stronę głównej atrakcji Kordoby. Naszym oczom ukazała się słynna La Mezquita - wielki Meczet, który obecnie służy za katedrę rzymskokatolicką. Najbardziej charakterystyczny widok setek kolumn i biało - czerwonych łuków robił naprawdę niesamowite wrażenie. Asia - z racji swojego wykształcenia - cierpliwie opowiadała nam o wszystkim co oglądaliśmy. Jakby na to nie patrzeć, mieliśmy swojego prywatnego przewodnika!

 
Próbowaliśmy selfie z samowyzwalacza, ale jak widzicie wyszło nam średnio.
Lepiej, ale wciąż coś nie tak!
Polski akcent

Do samochodu wróciliśmy spacerując wzdłuż rzeki Gwadalkiwir. Po drodze kupiliśmy jeszcze słodkie bułki z nadzieniem... bliżej nieokreślonym. Pani w malutkiej piekarnik poleciła nam to jako tamtejszy przysmak, ale niczym szczególnym nas ta drożdżówka nie zachwyciła. Może nazwą, ale była na tyle skomplikowana, że za nic w świecie jej nie zapamiętałam. Mimo, że ominęliśmy zwiedzanie Alcazaru i w Kordobie spędziliśmy tylko chwilę, wyjechaliśmy z niej w pełni usatysfakcjonowani. Słońce chyliło się ku zachodowi, pora było więc ruszać w dalszą drogę.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz