Błogie lenistwo? Skądże!

Jeśli myślicie, że od ostatniego wpisu na blogu bezczelnie się lenię, to wpadłam tu właśnie po to, żeby wybić Wam to z głowy. Post - erasmusowe wakacje wcale do leniwych nie należą!

Ostatni egzamin napisałam 5 czerwca, ostatnią pracę wysłałam jakieś 6 dni później. Zatem od miesiąca mam pełnoprawne wakacje. Że niby pełen luz, chill i w ogóle. Ha, WCALE NIE! Słuchajcie, nie można spędzić 6 tygodni nic nie robiąc. Nawet, gdy mieszka się w Hiszpanii, jest pełnia lata, a z okna w kuchni widać basen. Zwłaszcza wtedy.

 

Kinga nie może dosięgnąć swojego mojito. Życie takie ciężkie.


Zrobiłam sobie listę "to do" przed powrotem do Polski. I tak - między innymi - byłam w Oceanarium (ta, przez cały rok nie miałam czasu...), Małej Wenecji (Port Saplaya), czy spontanicznie pojechałam do Tarragony (zdecydowałam się na wyjazd w jakieś 20 sekund). Do tego prawie codziennie było jeszcze czyjeś pożegnanie, więc po pracowitym dniu, przychodziła jeszcze pora na fiestę. Oj, mało spałam w czerwcu, mało... Najważniejszym  punktem jak do tej pory był jednak trip po Andaluzji. Skrupulatnie zaplanowany, w doborowym towarzystwie z przygodami na każdym kroku - a jakże! O wszystkich tych wspaniałościach będę pisać, ale dopiero po powrocie. To będzie moja post - erasmusowa terapia na wszelkie smutki.


Zrobić perfekcyjne selfie wcale nie jest tak łatwo!
Trip po Andaluzji, selfie z Granady.

Czekam sobie właśnie na kuriera, który ma odebrać wielkie kartony z rzeczami. Niestety, walizka, z którą przyleciałam we wrześniu, okazała się zdecydowanie za mała... Poza tym , wracać będę tylko z plecakiem. I to wcale nie dlatego, że lecę z przesiadką. Bo ja nigdzie nie lecę :) Opcja "wsiadam do samolotu i w przeciągu dwóch godzin przenoszę się z prawie-raju do starego życia" była tak przerażająca, że padło na opcję - mam nadzieję - łagodniejszą. Otóż po zakończonej prawie pełnym sukcesem ( ta... :D ) wyprawie autostopowej do Saragossy, w głowie Marcina zrodził się pomysł powrotu stopem do Polski. Od razu zakomunikowałam: "Jadę z Tobą!". 

Tym sposobem w poniedziałek z samego rana opuszczam Walencję i ruszamy w kierunku Polski. 
Niech przygoda trwa!

A teraz, w ramach ciężkich i pracowitych post - erasmusowych wakacji, schodzę na basen popływać i jeszcze trochę się podsmażyć. A może w końcu ruszę tyłek i pójdę nawet na plażę?


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz