6 stycznia 2015

Ile razy w ciągu roku chciałbyś gdzieś pojechać? I #12nowychmiejsc

Niełatwo wyściubić nos poza dom, gdy za oknem zadyma, wichrzy, sypie i mrozi. Oj, niełatwo. Wtedy najczęściej myślę sobie, jakbym to chciała leżeć na plaży, albo przynajmniej przechadzać się uliczkami jakiegoś południowego miasta, w którym świeci mocne słońce. Albo uczyć się teraz do egzaminów w Walencji, mając wizję, że w każdej chwili może wydarzyć się znów coś fajnego. Albo, że zaraz pójdę pobiegać po plaży.

A za oknem szaro, zimno i nastrój dołujący...

Gdy wszyscy erasmusowi znajomi odwiedzali się nawzajem w Europie, ja grzecznie chodziłam na zajęcia odkładając przysługujące mi nieobecności "na później". Tak, było ciężko. Było bardzo ciężko... Depresja posterasmusowa wciąż na swój sposób u mnie trwa, więc ja na swój sposób muszę sobie z nią radzić. Światełkiem w tunelu przez cały semestr był oczywiście nadchodzący wyjazd :) Ale jak dobrze wiecie, pisałam, że chciałabym przynajmniej jeden weekend w miesiącu (no, chociaż dzień!) spędzić poza Krakowem i Żywcem. I udało się! Był Wrocław, Warszawa, a w grudniu Wiedeń. I chyba chcę tak spędzić kolejny rok!


Dla mnie najważniejsze jest być w drodze, najlepiej w takiej, która za każdym razem prowadzi do innego - jeszcze lepiej - nowego celu. Może to być - jak już za kilka dni! :D - Dubaj (choć umówmy się, że tego typu wyprawy raz w miesiącu przez cały rok nie są raczej możliwe), a może być podkrakowski Ojców, w którym nie byłam całe wieki. Może być weekend w górach, lub kolejny wyjazd do Warszawy, podczas którego wybiorę się w końcu do chociaż jednego z muzeów, które od dawna są na mojej liście. A może znów kupię bilet lotniczy w cenie pizzy i odwiedzę jakiś znajomych z południa? Nie mam zielonego pojęcia, co wydarzy się w tym roku, ale wiem jedno - wciąż bardzo chcę podróżować.

Wymyśliłam sobie, że każdego miesiąca trafię do nowego miejsca. Choć na chwilę, choćby niedaleko. A jak wrócę... zacznę planować kolejny wyjazd. Mały, duży, bliski, dalszy - zobaczymy. Tym sposobem mam nadzieję podróżować tak naprawdę cały rok. Bo gdy emocje po jednym wyjeździe zaczną opadać, kolejny będzie już lada chwila!

Zdjęcia z tych wypadów oznaczać będę na instagramie #12nowychmiejsc. Jeśli ktoś z Was chciałby się przyłączyć - zapraszam! Wtedy koniecznie wrzucajcie zdjęcia oznaczone tym właśnie hasztagiem, bo kto wie - może wpadniemy kiedyś na siebie będąc w drodze? :)

Choć pomysł na odwiedzanie jednego miejsca w miesiącu pojawił się u mnie we wrześniu, kilka dni temu natknęłam się na bloga, który jest prowadzony jako wyzwanie #Take12Trips. Stąd właśnie idea "narzucenia sobie rygoru". Trudniej będzie o wymówkę, która zatrzyma mnie na miejscu :)