Strony

12 lipca 2018

Pytacie, co to za zmiany? Ogromne!

Wybaczcie, że od jakiegoś czasu byłam dość tajemnicza, ale pierwsza połowa tego roku to był jakiś kosmos. Chyba jeszcze nigdy tak dużo się w moim życiu nie działo, nie byłam tak zapracowana i rozjeżdżona równocześnie. Musiałam sobie to wszystko dobrze poukładać i dziś chcę się podzielić z Wami kilkoma radosnymi nowinami!

Po pierwsze: zaręczyłam się!

A raczej: zaręczyliśmy się! Nie ma tu co dużo pisać - gdy w lutym polecieliśmy z Marcinem na weekend do Aten, żeby złapać trochę słońca, podjęliśmy jedną z najważniejszych decyzji (jeśli nie najważniejszą!) w naszym życiu. W sobotę wieczorem, dokładnie w naszą pierwszą rocznicę, na wzgórzu Filopappos Marcin zaproponował mi założenie rodziny i wspólną drogę przez całe dalsze życie :) Tak, zgodziłam się bez zająknięcia, bez zastanawiania i żadnego wahania. Prawda jest taka, że tę decyzję każde z nas podjęło już dużo wcześniej, a Marcin jedynie czekał na jakieś naturalne i sprzyjające okoliczności. Stwierdził, że gdyby wymyślił specjalną kolację, wyjście do restauracji, albo coś innego w ten deseń, na bank bym się domyśliła. Uznał, że trzeba wybrać najbardziej naturalne środowisko, czyli w podróży. No i nie da się ukryć, że trafił w dziesiątkę! ;)

Czy się domyślałam? Nie. To znaczy czułam, że jakoś wkrótce to pewnie nastąpi, ale że akurat wtedy - nie. To był chyba najwspanialszy moment w moim dotychczasowym życiu:)

Pracowałam na dwa etaty, ale teraz potrzebuję zwolnić

Teraz schodzimy trochę na ziemię, do tematów biznesowych. Rok temu rozpoczęłam pracę jako psycholog w organizacji, która zajmuje się diagnostyką zawodową (głównie młodzieży licealnej) i pomaga w aplikacji na studia za granicę. Bardzo dużo się tam nauczyłam i czułam, że realnie pomagam tym dzieciakom spełniać ich marzenia. Nie umiałam jednak zrezygnować ze swojej pirackiej pracy, więc każdy urlop spędzałam na wyjazdach z grupami, do tego wyrabiałam nadgodziny, żeby tego urlopu mieć jak najwięcej. Gdy w marcu ogarnęłam (tylko w ciągu tego jednego miesiąca!) 3 wyjazdy (Barcelona i dwa razy Londyn), a chwilę później szykował mi się kolejny, powoli czułam coraz większe zmęczenie. Zdarzało mi się z biura jechać na lotnisko, pilotować wyjazd i po 4 dniach z lotniska jechać znowu prosto do biura, co - jak możecie się domyślić - dało mojemu organizmowi nieźle w kości. No bo ile można niedosypiać i funkcjonować na najwyższych obrotach?

Kiedy więc przyszedł maj, następne wyjazdy na horyzoncie, a do tego kolejne współprace około - blogowe, czy podróżnicze, z których tak bardzo nie chciałam rezygnować, bywały dni, kiedy pracowałam po 14, a nawet 16h. Najpierw w biurze minimum 8h, a potem siadałam przed komputerem  w domu i kończyłam w środku nocy. 

Ale jak można odmówić Bloceanii, która zaprasza Cię do udziału we współtworzeniu wielkiej kampanii dla Szwajcarii? Na blogu zobaczyliście dwa teksty,  ale w materii wyjazdowo - twórczej działo się bardzo dużo. Bo oprócz pracy przy tej kampanii zaczęłam dostawać różne zlecenia na  inne teksty,  pojawiły się ciekawe projekty około-podróżnicze i wyjazd do Czarnogóry - jak mogłam zrezygnować z czegoś, co sprawia mi tyle przyjemności? Byłam twarda, bo dobrze wiem, że nic nie przychodzi w życiu za darmo i każdy sukces wymaga ogromnej pracy. Wtedy też już wiedziałam, że czerwiec będzie moim ostatnim miesiącem w etatowej pracy, co pozwalało przetrwać mi ten trudny czas. 

Szwajcaria. Czas wytężonej, ale wspaniałej pracy i chwil takie jak ta!
Dnia 22 czerwca zamknęłam komputer i wyszłam z pracy po raz ostatni. Jak się czułam? Przyjemnie lekko, choć nie ukrywam, że łezka mi się w oku zakręciła, gdy pojawiła się Elabowa ekipa z kwiatami i prezentem na pożegnanie <3 Wróciłam do domu, otworzyłam wino, trochę sobie podumałam i porozkminiałam, a potem już tylko... Spakowałam walizkę i poleciałam do Londynu.


No właśnie, gdzie w tym wszystkim Londyn?

Badania Instytutu Gallupa pojawiły się kiedyś na moich studiach, a bardziej z tematem zapoznałam się pod ich koniec, wybierając jako specjalizację psychologię pracy i biznesu. Temat wrócił na moim seminarium magisterskim, a później zetknęłam się już z realnym narzędziem psychologicznym w pracy. Postanowiłam zainteresować się tym nim na poważnie i pojechałam na tygodniowe szkolenie, które jest pierwszym krokiem w kierunku certyfikacji. Nie będę Was tu jednak zanudzać psychologicznymi tematami - w odpowiednim czasie dam tylko znać, gdzie można będzie zgłębić ten temat ;)

Edit z 1 lutego: Moja nowa strona już działa! Jeśli interesuje Was tematyka rozwoju talentów, i wykorzystywania swojego naturalnego potencjału to zapraszam serdecznie na www.nataliakwiatkowska.pl 

Tak świętowałam zakończenie szkolenia :)

Co dalej? Sama jestem bardzo ciekawa!

Po pierwsze: będę żoną! Tak, nie mogę się doczekać, tak, przygotowania do ślubu już trwają :) Po drugie, wyjazdowe plany pirackie na najsmutniejszą porę roku znów zapowiadają się bardzo intensywnie, także jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, moja jesień będzie w tym roku ciepła i bardzo słoneczna! No i po trzecie, cały czas dzielnie się uczę, poszerzam swoją psychologiczną wiedzę, coraz więcej praktykuję i utwierdzam się w przekonaniu, że te studia to jednak dobrze wybrałam!

Mam nadzieję, że tegorocznych planów nic nie pokrzyżuje i w trakcie pisania dla Was podsumowaniu roku będę podekscytowana przynajmniej tak, jak teraz. Jeśli więc mogę Was o coś prosić - proszę, trzymajcie kciuki! :)
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę.  Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz